Najnowsze komentarze
ogarek900 do: Yamaha X1 vs Romet
Najbardziej opłaca się kupić noweg...
Kamil Rogowski do: Yamaha X1 vs Romet
Witam was mogę sprzedać wam tako y...
Kawasaki Ninja do: Powrót...
Mnie też moto uwiodło i moją Kobie...
Skuter nie posiada biegów a to aku...
lech.k. do: Powrót...
skuter to nie motocykl
Więcej komentarzy
Moje miejsca
Moje linki
<brak wpisów>

25.01.2011 19:35

To co było i nie wróci już...

Chwila wspomnień... miła chwila wspomnień.

Na początku tego wpisu chciałbym podziękować wszystkim tym co czytają moje wypociny. Chcę też parę słów skierować do kolegi morhama. Potrzeba przynajmniej w moim przekonaniu, takich osób jak to Ty nazwałeś siebie ”naczelny czepiacz”. Masz racje, robię masę błędów w pisowni i dobrze że ktoś taki jak Ty zwraca na to uwagę. Co w związku z tym? Odpowiem krótko, postaram się by ten wpis był choć trochę lepszy niż poprzedni. Dedykuje go tym którzy odwiedzają mojego bloga i czytają to co napisałem. 

 

Druga moja uwaga to, jedna osoba z komentujących zwróciła mi pewną uwagę,

 

” Kup sobie "normalny" motor, a nie zabawkę. Będziesz mógł wtedy opisywać ciekawsze historie i przestaniesz rozjeżdżać biedne pieski i płakac nad podartymi spodniami.”

 

Pozwolę sobie teraz szerzej skomentować to i powiedzieć a raczej przelać na ekran, co myślę na ten temat.

Sugerujesz mi abym kupił sobie normalny motocykl ,okej. Ale coś Ci wyjaśnię mam dokładnie 18 lat i 2 miesiące. Czy chłopaka w moim wieku stać na normalny jednoślad, porządnej marki? Nie, z resztą nie mam jeszcze nawet prawka kat. A. Na kurs dopiero mam zamiar zapisać się w tym roku, a kiedy?  Szczerze nie mam pojęcia, a raczej nie mam za co. Prawdopodobnie dopiero w sierpniu, gdy w lipcu zarobię na ten kurs. Oczywiście chciałbym mieć motocykl lepszy, porządniejszy, ale? I tu jest właśnie cały widz, a mianowicie aby mieć motocykl potrzebne są na niego raz że pieniądze, a dwa co najgorsze , jest to że mieszkam jeszcze z rodzicami i gdy oni słyszą słowo motocykl, to odpowiedź jest taka ”Jak kupisz motocykl to do widzenia wyprowadzaj się z domu”. Powiecie co to ma do rzeczy jak masz pieniądze to co Ci rodzice zrobią. A no zrobią jak z nimi jeszcze mieszkasz to mogą osiągnąć swój cel, uwierzcie mi. Dlatego jeszcze przynajmniej przez rok, może dwa będę musiał poruszać się Rometem, dlatego nad nim pracuje przerabiam ”Projekt Ninja” by jeździł i wyglądał przyzwoicie. A odnośnie co do ciekawości moich historii, jeżeli moje wpisy uważacie za dziecinne, bo fakt nie pisze o tym jak przemierzam kraj 100 konnym jednośladem, spotykając na nim przeróżne historie. Wybaczcie nie mam jak, dlatego opisuje to co do tej pory spotkało mnie na motocyklach w wieku 14,15 lat i więcej. Dlatego z góry uprzedzam tych dla których są to opowieści nie ciekawe, nudne bo jeżdżę małą zabawką nie czytajcie dalej…

 

A teraz przejdę do rzeczy najważniejszej mojego wpisu, będzie on o paru ciekawszych historiach, które dziś miło wspominam. Opisze to co myślę, pamiętam i jak to wspominam to usta same rwą się do śmiechu jak to wszystko kiedyś fajnie wyglądało.

A więc lecimy z koksem. Mamy rok 2004, na przełomie sierpnia-listopada. Wówczas ja, ten 12-letni chłopak staje się posiadaczem Rometa Ogara 205, lakier niebieski metalik. Ach co to był za czas. Mój pierwszy jednoślad, co za radość. Odziedziczyłem go po moim starszym bracie, powiedzmy wyglądał unikalnie, dlaczego? Koledzy mówili prawie jak ścigacz ;D, już wyjaśniam dlaczego. Romet ten nie miał linki od sprzęgła, oczywiście nie przeszkadzało mi to, uruchamiany wyłącznie na popych, biegi wbijane bez sprzęgła, po pewnym czasie wchodziły tak że nie było słychać żadnego zgrzytu, tylko wybijało dwójkę ale podtrzymywało się noga i dawało rade. I koledzy mówili biegi wchodzą Ci jak w ścigaczu.  Jego wydech był umocowany, na obroży dla psa. Tak tak dobrze przeczytaliście rzemienna obroża dla psa na niej był przymocowany. Jeździłem nim po polnych drogach. Mówiło się z kolegami idziemy po jeździć po polnych naszymi maszynami?

Miałem go jakieś 4 miesiące i się rozleciał. Jakaś przygoda? Powiedzmy, bardziej bym to nazwał parodia ;D. Jadąc drogą, jedną ręką chciałem sobie poprawić czapkę bo zsuwała mi się na oczy. I wtedy właśnie wjechałem do, na 2 metry głębokiej rowy. Dziś się z tego śmieje po pachy, ale wtedy? Nie mogłem go wypchnąć z tej rowy, była prawie że pionowa, męczyłem się z 20 minut.

 

I tak mijały kolejne miesiące a ja pozostawałem bez jednośladu, naciskałem na tatę na kupno i udało mi się. Na wakacje 2005 roku, stałem się posiadaczem wiśniowo-metalicznego Rometa 205. Szukałem go dość długo ale udało się odkupiłem go za 150zł od kominiarza. Po odbiór miałem się stawić do zakładów komunalnych w Wolbromiu, gdzie stał zakurzony od dłuższego czasu. Stał tak długo że coś dziwnego stało się z benzyną w baku. Pamiętam jak dziś, rano przed 6 podjechaliśmy pod kominiarza, zawieźliśmy go do pracy, odbierając tym samym Rometa. Jeśli chodziło o jego wygląd wizualny i silnik to był w stanie idealnym. Musiałem tylko wymienić świece, wyczyścić bak, wyregulować gaźnik, i Romet chodził jak żyletka w porównaniu do Rometów kolegów był naj naj J I tak w wakacje 2005r. przebyłem nim jakieś 2 tys km. Dość dużo, jak na jeżdżenie wkoło komina. Nie miał on żadnych dokumentów, a ja nawet karty motorowerowej. Pamiętam jedną ciekawą przygodę, pojechałem do sklepu. Wracam jadę sobie uśmiechnięty nie wiedziałem nic, od sklepu za mną cały czas jechała Policja, jakieś 200m od domu chcieli mnie zatrzymać, mój sąsiad to widział włączyli świetlne sygnały, a ja nic jadę dalej, nie zorientowałem się, wjeżdżam na most przed domem, odwracam głowę w lewo widzę misiaki. Otwierają szybę i tekst

-Gdzie masz kask?

-W domu

-To następnym razem go zakładaj

-Dobrze

I odjechali, uff całe szczęście sąsiad do mnie od razu, cały czas za Tobą jechali, i nawet mrugali i się śmieje ;D. Udało mi się.

Wiosna 2006r. Po szkole z kuzynem pracowaliśmy w lesie przy wycince. Dojeżdżaliśmy do lasu moim Rometem, i tak jednego dnia, ucieszeni już że skończyliśmy, zapakowaliśmy tyłki na siedzenie, zabrali siekierki i ruszyli do domu. Jadąc przez las, wszędzie pełno liści, także drogi nie widać jedziemy. Ale, ktoś ukradł drzewo, znaczy ściął, a pniak przysypał liśćmi. Jako że był to prosty odcinek z górki, to może jechaliśmy z  40 km/h . I nagle bum, lecimy jak z procy, podnóżki zahaczyły o pniak, wylądowaliśmy na ziemi pełnej liści. Romet zgasł, zebraliśmy swoje kości z ziemi podeszliśmy pod nasz środek transportu i ocena, spadł łańcuch, skrzywiło ramę, i przy mocowaniu silnika do ramy od góry, pękł karter. I tak oto ta 205 musiała trafić do grubszej renowacji.

 

Na moje szczęście, wujek mechanik który to do dziś mi pomaga, w sprawach motocyklowych zaoferował pomoc. Na początku kazał mi dokładnie rozebrać Rometa, znaczy wymontować silnik, odkręcić koła, siedzisko, błotniki itp. Kolejną rzecz jaką miałem zrobić, było dokładne zmatowienie ramy, błotników papierem ściernym. Gdy już to wszystko zrobiłem, przyjechał zapakował to wszystko do samochodu i zabrał do siebie praca ruszyła. Później praktycznie codziennie do niego jeździłem rowerem jakieś 7 km składać go. Było fajnie,  co zostało zrobione :

-wyprostowana i pomalowana rama.

-założony polski 3 biegowy silnik

A najważniejsze wszystko działało, każdy detal od prędkościomierza po sygnał dźwiękowy. Wtedy to było coś, gdy wszyscy moi koledzy co mieli, też Romety nie mieli tego sprawnego.

Robił furorę powiedzmy. Wtedy nikt nie miał jeszcze skuterów, dopiero za rok, pojawiły się u moich znajomych. Osiągi też jak na to czym wszyscy z moich kolegów jeździli były jednymi z lepszych, v-max 60km/h, wujek ma rękę do motocykli potrafi dobrze wyregulować każdy detal. Jeździłem nim do kwietnia 2008 roku. Zrobiłem w tym czasie nim 5 tys. km. Był to fajny czas, przez pierwsze pół roku chodził bez awaryjnie. A potem? A potem to było tak 2h grzebania, 3h jeżdżenia. Przygody? Były i to nie jedna, ogólnie jazda motocyklami dla mnie to jest to coś. Cieszy mnie każdy przejechany kilometr. I nie chodzi tu o prędkość, popis ile to mam koni, tylko o radość. Takim popierdówkami w życiu łącznie przejechałem ponad 19 tys. km. Nie wiem czy to dużo, czy to mało ale na jednośladzie spędziłem dużo godzin, bardzo dużo. I były to godziny których na pewno nie zaliczę do straconych. Mam dopiero 18 lat, praktycznie dopiero wchodzę w dorosłe życie, i także na dorosłe motocykle nadejdzie kiedyś ta pora to tyle z mojej strony. J Co działo się dalej możecie zobaczyć w poprzednich wpisach. 

 

                                                                                        Pozdrawiam Ninja.

 

Komentarze : 6
2011-02-19 10:47:51 500

Co to jest "rowa"?
Pozdrawiam.

2011-01-31 14:50:21 Popsi

Co to za ciekawy wpis.; ) Już na samym początku usnąłem.

2011-01-26 15:24:41 Kaczmaro

Zgadam się, że nie maszyna jest najważniejsza tylko podejście do kwestii dwóch kółek.
Takie historie o "motocyklowym przedszkolu" mają swój klimat i powodują, że łezka się w oku kręci, gdy się to wszystko przypomni. :]
Pamiętaj, że nie maszyna a technika czyni z Ciebie zawodnika!
Pozdro :D

2011-01-25 21:20:23 autsajder LipA

-Gdzie masz kask?

-W domu

...mistrzowska odpowiedź ! :)

pozdrawiam MOTOCYKLISTĘ !!!

2011-01-25 20:46:46 Kariot

Masz rację mówiąc, że jak komuś nie pasują Twoje wpisy, niech ich nie czyta. Zgodzę się, też z tym, że komentarze typu kup sobie motor, a wyrzuć kosiarkę są delikatnie mówiąc sięgające dna.
Czekam na kolejne wpisy.
Pozdrawiam

2011-01-25 20:38:15 jaszczurka

Ta sytuacja z panami policjantami rozwaliła mnie :D Wpis super, i dobrze się go czyta! :)

  • Dodaj komentarz